SARNA
W każdy dzień gdy słońce zaświta
Mała sarenka przez polankę umyka
Wybiega z zielonego lasku
Skąpana w porannym blasku
Rosa osiada na jej raciczkach
Jest niczym Zielona Księżniczka
W jej oku błyśnie radości iskiereczka
Gdy wśród kwiatów zatańczy jak Calineczka
Wzburzy wodę w pobliskim stawie
I zniknie niczym sen na jawie....
Mała sarenka przez polankę umyka
Wybiega z zielonego lasku
Skąpana w porannym blasku
Rosa osiada na jej raciczkach
Jest niczym Zielona Księżniczka
W jej oku błyśnie radości iskiereczka
Gdy wśród kwiatów zatańczy jak Calineczka
Wzburzy wodę w pobliskim stawie
I zniknie niczym sen na jawie....
młoda-Anna
Jeż
Krótkie nóżki,
długi ryjek,
ostre kolce ciało kryją.
Ach, cóż to za groźny zwierz?
To jest jeż, malutki jeż.
Węszy noskiem w lewo, w prawo,
to pod listkiem, to pod trawą,
gdzie się kryje dobry łup.
Drepcze mały jeż - tup, tup.
Drepcze poprzez lasu gąszcze,
łapie myszy, węże, chrząszcze...
Gdy zimowe przyjdą dni,
zagrzebany w liściach śpi.
ostre kolce ciało kryją.
Ach, cóż to za groźny zwierz?
To jest jeż, malutki jeż.
Węszy noskiem w lewo, w prawo,
to pod listkiem, to pod trawą,
gdzie się kryje dobry łup.
Drepcze mały jeż - tup, tup.
Drepcze poprzez lasu gąszcze,
łapie myszy, węże, chrząszcze...
Gdy zimowe przyjdą dni,
zagrzebany w liściach śpi.
Hanna Zdzitowiecka
Pan
Jeżyk
Pan
jeżyk o czym na pewno nie wiecie
KONIKI
Gdzieś w dalekim kraju
Koniki mieszkają,
W stadach bardzo szybko
Prerie przebiegają.
Koniki mieszkają,
W stadach bardzo szybko
Prerie przebiegają.
Ziemiawtedy huczy,
Dudni kopytami.
Biegną blisko siebie
Klaczki z maluszkami.
Dudni kopytami.
Biegną blisko siebie
Klaczki z maluszkami.
Przewodnik jest jeden,
I jego słuchają.
Za nim wszystkie konie
Razem podążają.
I jego słuchają.
Za nim wszystkie konie
Razem podążają.
Dzielny on i mądry.
Odważny, lojalny
I za całe stadko
Też odpowiedzialny.
Odważny, lojalny
I za całe stadko
Też odpowiedzialny.
Gdy jest niebezpiecznie
- On w mig to wyczuje
I wszystkie koniki
O tym informuje.
- On w mig to wyczuje
I wszystkie koniki
O tym informuje.
Malutki źrebaczek
Oglądać się lubił.
Nie zdążył za stadem,
Od mamy się zgubił.
Oglądać się lubił.
Nie zdążył za stadem,
Od mamy się zgubił.
Wszystko go wokoło
Interesowało.
Chciał zobaczyć więcej
- Czasu miał za mało.
Interesowało.
Chciał zobaczyć więcej
- Czasu miał za mało.
Mama szybko zgubę
Swą zauważyła.
Zarżała na konie,
Ze stada wybiła!
Swą zauważyła.
Zarżała na konie,
Ze stada wybiła!
Jak najszybciej mogła
Pogalopowała.
Razem z przewodnikiem
Wszystkich zatrzymała!
Pogalopowała.
Razem z przewodnikiem
Wszystkich zatrzymała!
Rozbiegły się szukać
Malucha zwierzęta.
Zostały jedynie
Mamy i źrebięta.
Malucha zwierzęta.
Zostały jedynie
Mamy i źrebięta.
Dwa czarne koniki
Na szczyt góry wlazły.
Popatrzyły wkoło,
Maleństwo znalazły!
Na szczyt góry wlazły.
Popatrzyły wkoło,
Maleństwo znalazły!
Dały znaki innym.
Same też pobiegły.
Przy koniku – zgubie
Wszystkie wnet się zbiegły.
Same też pobiegły.
Przy koniku – zgubie
Wszystkie wnet się zbiegły.
Mama swego malca
Główkę przytuliła.
Cały czas o niego
Bardzo się martwiła.
Główkę przytuliła.
Cały czas o niego
Bardzo się martwiła.
Koniki się w całym
Stadzie radowały
I znów wszystkie razem
Po prerii pognały.
Stadzie radowały
I znów wszystkie razem
Po prerii pognały.
Źrebię wie, że w grupie
Przyjaźń znaczy wiele.
Zawsze ma przy sobie
Konie – przyjaciele.
Przyjaźń znaczy wiele.
Zawsze ma przy sobie
Konie – przyjaciele.
Pławienie koni
Po co latać wysoko
to trzeba tak zwyczajnie
wykąpać konie a potem
zaprowadzić do stajni
to trzeba tak zwyczajnie
wykąpać konie a potem
zaprowadzić do stajni
spod kopyt kurzu kłęby
jak przyziemne obłoki
przyćmią błyszczące boki
mokre zady mokre kłęby
jak przyziemne obłoki
przyćmią błyszczące boki
mokre zady mokre kłęby
na drodze pod drzewami
ten fresk się porozwiesza
jak na bułanej mozaice
Na Sycylii w Piazza Armerina
ten fresk się porozwiesza
jak na bułanej mozaice
Na Sycylii w Piazza Armerina
Oda do kota
Mały szary kłębuszek,
słodziutkie stworzonko
po świecie stąpa
na czterech łapkach,
myszy chwytając w pułapkach.
Uwielbia mleko,
kocie przysmaki,
bo uwierzcie mi proszę
mój kot nie jest byle jaki!
Z oddala słychać ciche mruczenie,
Tak, tak!
Mój kotek prosi o jedzenie!
Szary w ciemne łaty,
wcale nie jest kudłaty!
Mięciutkie futerko
kochane uszko,
a w środku
żywo bijące serduszko.
To wcale nie bajka,
ludzkie gadanie,
bo cóż może znaczyć
to ciągłe głaskanie?
słodziutkie stworzonko
po świecie stąpa
na czterech łapkach,
myszy chwytając w pułapkach.
Uwielbia mleko,
kocie przysmaki,
bo uwierzcie mi proszę
mój kot nie jest byle jaki!
Z oddala słychać ciche mruczenie,
Tak, tak!
Mój kotek prosi o jedzenie!
Szary w ciemne łaty,
wcale nie jest kudłaty!
Mięciutkie futerko
kochane uszko,
a w środku
żywo bijące serduszko.
To wcale nie bajka,
ludzkie gadanie,
bo cóż może znaczyć
to ciągłe głaskanie?
Cavendish
FRASZKA O KROWIE
Mówili mi kiedyś ludzie
Że tylko krowa nie zmienia zdania swego
Ale po wielkim trudzie
I ona doszła do tego
Pewnego wigilijnego dnia
Gdy mogła wyrazić uczucia ludzkim głosem
Westchnęła sobie ..ach
„jak ja chciała bym być Kosem „
fruwając sobie po błękicie
podziwiać świat z lotu ptaka
i skończyć to swoje życie godnie
a nie w sklepie mięsnym na wieszakach
piter178
LIS
Rudy ojciec, rudy dziadek,
Rudy ogon - to mój spadek,
A ja jestem rudy lis.
Ruszaj stąd, bo będę gryzł.
Jan Brzechwa
RUDY LISEK
Cóż to przebiegło po moim podwórku?
W zębach trzymało małą kurkę,
Rude futerko miało i prędko uciekało?
Tak! To lisek był przebiegły,
Kurkę moją złapał w zęby.
Lisku! (Krzyczę) Coś ty zrobił!?
Moją kurkę żeś na obiadek pożarł.
Już ty lisku tu nie wrócisz!
Kara ciebie czeka sroga!
W zad cię kopnie moja noga.
W zębach trzymało małą kurkę,
Rude futerko miało i prędko uciekało?
Tak! To lisek był przebiegły,
Kurkę moją złapał w zęby.
Lisku! (Krzyczę) Coś ty zrobił!?
Moją kurkę żeś na obiadek pożarł.
Już ty lisku tu nie wrócisz!
Kara ciebie czeka sroga!
W zad cię kopnie moja noga.
Bratnia Dusza
Raz uciekły z pozłacanej klatki
Cztery małe, pluszowe niedźwiadki,
Jeden łkał, wracać chciał,
Do ciemnego lasu wejść się bał.
Mały miś, do lasu bał się iść,
Ze strachu drżał jak liść, pluszowy miś.
Ciemny las, tam wilki zjedzą nas,
Wracajmy bracia wraz, dopóki czas!
Nie bój się wilki nie zjedzą cię!
Będziemy bronić się, nie damy się!
Śmiało w przód, po słodki, wonny miód,
Jagody, istny cud, użyjem w bród!
Trzy niedźwiadki, rety, co za heca,
Babę Jagę wsadziły do pieca,
Teraz wieść muszą nieść,
Już nie będzie Baba Jaga dzieci jeść.
Mały miś, do lasu bał się iść,
Ze strachu drżał jak liść, pluszowy miś.
Ciemny las, tam wilki zjedzą nas,
Wracajmy bracia wraz, dopóki czas!
Nie bój się wilki nie zjedzą cię!
Będziemy bronić się, nie damy się!
Śmiało w przód, po słodki, wonny miód,
Jagody, istny cud, użyjem w bród!
Cztery małe, pluszowe niedźwiadki,
Jeden łkał, wracać chciał,
Do ciemnego lasu wejść się bał.
Mały miś, do lasu bał się iść,
Ze strachu drżał jak liść, pluszowy miś.
Ciemny las, tam wilki zjedzą nas,
Wracajmy bracia wraz, dopóki czas!
Nie bój się wilki nie zjedzą cię!
Będziemy bronić się, nie damy się!
Śmiało w przód, po słodki, wonny miód,
Jagody, istny cud, użyjem w bród!
Trzy niedźwiadki, rety, co za heca,
Babę Jagę wsadziły do pieca,
Teraz wieść muszą nieść,
Już nie będzie Baba Jaga dzieci jeść.
Mały miś, do lasu bał się iść,
Ze strachu drżał jak liść, pluszowy miś.
Ciemny las, tam wilki zjedzą nas,
Wracajmy bracia wraz, dopóki czas!
Nie bój się wilki nie zjedzą cię!
Będziemy bronić się, nie damy się!
Śmiało w przód, po słodki, wonny miód,
Jagody, istny cud, użyjem w bród!
Mała Myszka
Pewna mała, szara myszka
niosła serek dla braciszka.
HYC! ze stołu na firankę.
- Zrobię bratu niespodziankę.
Kotek z kątka na nią zerka...
- Miauuu, nie ruszaj, myszko serka!
Piski nic ci nie pomogą,
Zaraz złapię cię za ogon!
- Wrrr, nieładnie! - warknął piesek. -
Myszka bratu serek niesie.
Schowaj, kotku, swe pazurki...
A ty, myszko, sio! do dziurki!
Urszula Kozłowska
JA PIES
Jestem piesek,
to rzecz wielka nie zabawka,
nie kukiełka gdy mnie wołasz mówię hau,
gdy całujesz buzi dam.
Kocham psocić i rozrabiać,
duża kość to super sprawa.
Na hamaku też zabawa,
moja pani ciągle spada.
Chociaż jestem mały ...
pani mówi dużo wart .
Morał z tego wiersza taki:
Kochajcie nas, my wasze psiaki!!!
Morał z tego wiersza taki:
Kochajcie nas, my wasze psiaki!!!
Melania
JA PIES
Jestem psina, wielka dama,
na spacer wychodzę sama,
wprawdzie tylko do ogrodu
lub na plac do samochodu.
Umiem siadać, leżeć, stać
smakołyki z półki brać
w zębach nosić swoją smycz
Czy to wszystko nazywa się nic?
Jestem psina wielka dama
nawet spać dziś idę sama.
na spacer wychodzę sama,
wprawdzie tylko do ogrodu
lub na plac do samochodu.
Umiem siadać, leżeć, stać
smakołyki z półki brać
w zębach nosić swoją smycz
Czy to wszystko nazywa się nic?
Jestem psina wielka dama
nawet spać dziś idę sama.
Elzunia
O łabędziach i jesieni
Kiedyś pływały łabędzie,
wtulając się w świeżą trzcinę.
Jesienią śniły żołędzie,
by spojrzeć na nie przez chwilę:
wgłębić się w urok i piękno,
uciec z gęstej ściółki lasu.
Popłynąć za nimi rzeką srebrną,
ale zabrakło im czasu.
Nie zorientowały się ptaki,
iż takie wzbudzały pożądanie.
Kochały się w nich zza trzciny
żołędzie panowie i panie.
Ale puch ich przysypał -
nie usłyszeli chlupotu.
I teraz sami, wdziękiem zimy
szykują się do odlotu.
Szostak Monika
Bursztynowy ptaszek
Jesień
ptaszek bursztynowy
przejrzysty
z gałązki na gałązkę
nosi kroplę złota.
Jesień
ptaszek rubinowy
świetlisty
z gałązki na gałązkę
nosi kroplę krwi.
Jesień
ptaszek lazurowy
umiera
z gałązki na gałązkę
kropla deszczu spada.
ptaszek bursztynowy
przejrzysty
z gałązki na gałązkę
nosi kroplę złota.
Jesień
ptaszek rubinowy
świetlisty
z gałązki na gałązkę
nosi kroplę krwi.
Jesień
ptaszek lazurowy
umiera
z gałązki na gałązkę
kropla deszczu spada.
Różewicz Tadeusz
Odloty
Ptaszki, ptaki wędrowniki!
Gdzie
lecicie?
-
Do Afryki! Lecimy całą gromadądalej, niż pociągi jadą!
Będziemy machać skrzydłami
nad górami, okrętami...
I jaskółki, muchołówki,
skowronki, krętogłówki,
dudki, kukułki i jeżyki
poleciały do Afryki.
Stefania Szuchowa
Odlatują ptaki
Liść pożółkły spada z drzewa
chłodny wietrzyk wieje
chór ptaszęcy już nie śpiewa
ścichły lasy, knieje.
Słonko bladsze rankiem wstaje
na niebieskie szlaki.
Posmutniały nasze gaje -
- odlatują ptaki.
Już gromadką mkną bociany
w niebieskie przestworze.
Lecą kędyś w kraj nieznany
za dziesiąte morze.
Puste gniazda zostawiły
nad wieśniaczą strzechą.
Ich znajomy klekot miły
niesie z wiatrem echo.
Artur Oppman
Odlot
bocianów
Stadem krążą już bociany
Władysław
Broniewski
Bajka o sowie
Głupie wszystkie ptaki! -
Rzekła sowa.
Na te słowa
Jaki taki
Dalej w krzaki;
Miłość własną na i ptak.
Ale śmielszy stary szpak
Gwiznie, skoczy
Jej przed oczy
I zapyta jejmość pani,
Z jakich przyczyn wszystkich gani.
- Boście ślepi. - Bośmy ślepi?
A któż widzi lepiej?
- Ja, bo bez słońca pomocy
Widzę w nocy. -
Na to odrzekł stary szpak:
- Widzieć zawsze wszystkim wspak
To nie chluba,
Sowo luba.
Możeś mądra - niech tak będzie,
Lecz twą mądrość kryje cień,
A tymczasem słychać wszędzie:
Każda sowa głupia w dzień!
Aleksander Fredro
Sowa
Na południe od Rogowa
Mieszka w leśnej dziupli sowa,
Która całą noc, do rana,
Tkwi nad książką, zaczytana.
Nie podoba się to sroce:
"Pani czyta całe noce,
Zamiast się pokrzepić drzemką,
Pani czyta wciąż po ciemku.
Czyta się, gdy światło świeci,
To zły przykład jest dla dzieci!"
Ale sowa, mądry ptak,
Odpowiada na to tak:
"U-hu, u-hu, u-hu,
Nie brzęcz mi przy uchu,
Jestem sowa płowa,
Sowa mądra głowa,
Badam dzieje pól i łąk,
Jeszcze mam czterdzieści ksiąg".
Dzięcioł, znany weterynarz,
Rzekł: "Ty sobie źle poczynasz,
To niezdrowo, daję słowo,
To niezdrowo, moja sowo,
Dawno przecież zapadł zmrok,
Strasznie sobie psujesz wzrok,
Jak oślepniesz - będzie bieda,
Nikt ci nowych oczu nie da,
Nie pomoże i poradnia,
Czytać chcesz, to czytaj za dnia!"
Ale sowa, mądry ptak,
Odpowiada na to tak:
"U-hu, u-hu, u-hu,
Zmiataj, łapiduchu,
Jestem sowa płowa,
Sowa mądra głowa,
Trudno, niech się ściemnia w krąg,
Jeszcze mam czterdzieści ksiąg".
Na południe od Rogowa
Mieszka w leśnej dziupli sowa.
Wzrok straciła całkowicie,
Zmarnowała sobie życie;
Kiedy sroka leci w pole,
Pyta: "Czy to ty, dzięciole?"
Kiedy dzięcioł mknie wysoko,
Woła: "Dokąd lecisz, sroko?"
Przeczytała ksiąg czterdzieści,
Dowiedziała się z ich treści,
Że kto czyta, gdy jest mrok,
Może łatwo stracić wzrok.
Jan Brzechwa
Dzięcioł jest przy sowie
na co chora zaraz powie
Chowa się wśród liści sowa,
bo jej pęka z bólu głowa,
boli gardło, łamią kości,
nieustanne miewa mdłości.
Pomóc sowie nikt nie zdoła,
trzeba szukać więc dzięcioła,
Doktor Dzięcioł jak "wieść" niesie
wszystkie ptaki leczy w lesie.
Jedna na to tylko rada:
niech Pan Dzięcioł sowę zbada,
niech jej zbada chorą głowę,
niech obsłucha mądrą sowę.
Już Pan Doktor jest przy sowie,
na co chora - zaraz powie,
wnet diagnozę jej postawi,
bez pomocy nie zostawi.
Bada sowę i ogląda,
w chore gardło jej zagląda,
skrzydła zgina i prostuje,
płuca sowie obsłuchuje.
Potem rzecze : nie ma rady,
trzeba zrobić jej okłady,
ze źródełka wodę piła
więc się bardzo przeziębiła.
Cuda działa jarzębina
naturalna aspiryna,
maści z jagód nie żałujcie
maścią sowę nasmarujcie.
Zagotujcie jeszcze wodę,
dajcie jej herbatki z miodem,
sam zaś miód też nie zaszkodzi,
bóle gardła wnet złagodzi.
Zaparzymy sowie ziółka!
zakukała wnet kukułka,
ziółka w lesie rosną wszędzie,
od nich sowa zdrowa będzie.
Wszyscy bardzo się starają
i o chorą sowę dbają,
zawsze bowiem Pani Sowa
też pomagać jest gotowa.
DanutaD
Wiewiórka
Ruda wiewiórka, ruda wiewiórka
Skacze
wesoło z drzewa na drzewo.
Z
chwiejnej gałązki zieleń
da nurka,
Machnie
ogonkiem w prawo i w lewo.
Zeszła
na ziemię, nic się nie boi,
Wie,
że orzeszki mamy w kieszonkach.
O,
z ręki bierze! O, przy mnie stoi,
chwiejąc
puszystym końcem ogonka.
Nikt
jej nie skrzywdzi, nikt jej nie spłoszy,
Taka
jest śliczna, zręczna i żywa!
Zjadła
orzeszków za kilka groszy,
Na
pożegnanie ogonkiem kiwa.
Władysław Broniewski
Wiewióreczka
Wiewióreczka ruda, mała
u krasnala w dziupli mieszka.
Pod przysięgą obiecała
czynsz wypłacać mu w orzeszkach.
Wiedzie się jej coraz gorzej,
bo z dnia na dzień droższy orzech.
I się martwi owym czynszem.
- Czym go spłacę, czymże, czymże?
Czy mi mieszkać skrzat pozwoli?
Więc gdy w parku na spacerze,
spotkasz to maleńkie zwierzę,
proszę, pomóż mu w niedoli!
Franciszek Kobryńczuk
Wilk
Powiem ci w słowach kilku,
Co myślę o tym wilku:
Gdyby nie był na obrazku,
Zaraz by cię zjadł, głuptasku.
Jan Brzechwa
Stadem krążą już bociany
ponad
wsią rodzinną.
Odlatują
w kraj nieznany,
bo
im tutaj zimno.
Słychać
klekot ich żałosny:
-
Strach nam srogiej zimy!
Do
widzenia, aż do wiosny,
wcześniej
nie wrócimy!”
Hen,
za morza odlatują,
tam,
gdzie słonko świeci.
Mogą
lecieć – nie popsują
gniazd
bocianich dzieci.
Bajka o sowie
Głupie wszystkie ptaki! -
Rzekła sowa.
Na te słowa
Jaki taki
Dalej w krzaki;
Miłość własną na i ptak.
Ale śmielszy stary szpak
Gwiznie, skoczy
Jej przed oczy
I zapyta jejmość pani,
Z jakich przyczyn wszystkich gani.
- Boście ślepi. - Bośmy ślepi?
A któż widzi lepiej?
- Ja, bo bez słońca pomocy
Widzę w nocy. -
Na to odrzekł stary szpak:
- Widzieć zawsze wszystkim wspak
To nie chluba,
Sowo luba.
Możeś mądra - niech tak będzie,
Lecz twą mądrość kryje cień,
A tymczasem słychać wszędzie:
Każda sowa głupia w dzień!
Aleksander Fredro
Sowa
Na południe od Rogowa
Mieszka w leśnej dziupli sowa,
Która całą noc, do rana,
Tkwi nad książką, zaczytana.
Nie podoba się to sroce:
"Pani czyta całe noce,
Zamiast się pokrzepić drzemką,
Pani czyta wciąż po ciemku.
Czyta się, gdy światło świeci,
To zły przykład jest dla dzieci!"
Ale sowa, mądry ptak,
Odpowiada na to tak:
"U-hu, u-hu, u-hu,
Nie brzęcz mi przy uchu,
Jestem sowa płowa,
Sowa mądra głowa,
Badam dzieje pól i łąk,
Jeszcze mam czterdzieści ksiąg".
Dzięcioł, znany weterynarz,
Rzekł: "Ty sobie źle poczynasz,
To niezdrowo, daję słowo,
To niezdrowo, moja sowo,
Dawno przecież zapadł zmrok,
Strasznie sobie psujesz wzrok,
Jak oślepniesz - będzie bieda,
Nikt ci nowych oczu nie da,
Nie pomoże i poradnia,
Czytać chcesz, to czytaj za dnia!"
Ale sowa, mądry ptak,
Odpowiada na to tak:
"U-hu, u-hu, u-hu,
Zmiataj, łapiduchu,
Jestem sowa płowa,
Sowa mądra głowa,
Trudno, niech się ściemnia w krąg,
Jeszcze mam czterdzieści ksiąg".
Na południe od Rogowa
Mieszka w leśnej dziupli sowa.
Wzrok straciła całkowicie,
Zmarnowała sobie życie;
Kiedy sroka leci w pole,
Pyta: "Czy to ty, dzięciole?"
Kiedy dzięcioł mknie wysoko,
Woła: "Dokąd lecisz, sroko?"
Przeczytała ksiąg czterdzieści,
Dowiedziała się z ich treści,
Że kto czyta, gdy jest mrok,
Może łatwo stracić wzrok.
Jan Brzechwa
Dzięcioł jest przy sowie
na co chora zaraz powie
Chowa się wśród liści sowa,
bo jej pęka z bólu głowa,
boli gardło, łamią kości,
nieustanne miewa mdłości.
Pomóc sowie nikt nie zdoła,
trzeba szukać więc dzięcioła,
Doktor Dzięcioł jak "wieść" niesie
wszystkie ptaki leczy w lesie.
Jedna na to tylko rada:
niech Pan Dzięcioł sowę zbada,
niech jej zbada chorą głowę,
niech obsłucha mądrą sowę.
Już Pan Doktor jest przy sowie,
na co chora - zaraz powie,
wnet diagnozę jej postawi,
bez pomocy nie zostawi.
Bada sowę i ogląda,
w chore gardło jej zagląda,
skrzydła zgina i prostuje,
płuca sowie obsłuchuje.
Potem rzecze : nie ma rady,
trzeba zrobić jej okłady,
ze źródełka wodę piła
więc się bardzo przeziębiła.
Cuda działa jarzębina
naturalna aspiryna,
maści z jagód nie żałujcie
maścią sowę nasmarujcie.
Zagotujcie jeszcze wodę,
dajcie jej herbatki z miodem,
sam zaś miód też nie zaszkodzi,
bóle gardła wnet złagodzi.
Zaparzymy sowie ziółka!
zakukała wnet kukułka,
ziółka w lesie rosną wszędzie,
od nich sowa zdrowa będzie.
Wszyscy bardzo się starają
i o chorą sowę dbają,
zawsze bowiem Pani Sowa
też pomagać jest gotowa.
DanutaD
Wiewiórka
Ruda wiewiórka, ruda wiewiórka
Władysław Broniewski
Wiewióreczka
Wiewióreczka ruda, mała
u krasnala w dziupli mieszka.
Pod przysięgą obiecała
czynsz wypłacać mu w orzeszkach.
Wiedzie się jej coraz gorzej,
bo z dnia na dzień droższy orzech.
I się martwi owym czynszem.
- Czym go spłacę, czymże, czymże?
Czy mi mieszkać skrzat pozwoli?
Więc gdy w parku na spacerze,
spotkasz to maleńkie zwierzę,
proszę, pomóż mu w niedoli!
Franciszek Kobryńczuk
Wilk
Co myślę o tym wilku:
Gdyby nie był na obrazku,
Zaraz by cię zjadł, głuptasku.
Jan Brzechwa
WILK
Księżyc wielki wysoko na niebie
rozjaśnia znów nocą ludzkie sny,
a na wysokiej skale ,w potrzebie
wilk stary do księżyca pięśń swoją wył.
Był to piękny ogromny wilk,rasowy
z tych co zwą się u indian Ayjunini,
lecz żył on samotnie losem sowim
tam,gdzie lasy mrokiem już czerniły.
Wielki,acz siwy był już ze starości
wspominał wilczycę i swój pomiot,
ból serce mu rozrywa,ona nie żyje,
młode wilczki po prerii gdzieś gonią.
Zły na świat i wielce rozgoryczony
chodzi po lesie,to w prerii zanurzy,
czasem coś złapie,też trupem położy
i kłami rozerwie,we krwi się unuży.
Lecz ta samotność i złość mu doskwiera,
kręci się w koło nie wiedząc co robić,
gorączka już uderza do głowy wilczura
i coraz bardziej w zło chce go wrobić.
Wściekły raz podchodzi do stada owiec,
porywa jedną i już kłapie swymi zębami,
a owca beczy na głos,inne w zmowie
odpowiadają bekiem,my biedni i sami!
Ciągnie wilk owcę do lasu ciemnego,
lecz nagle usłyszał tęten kilku koni,
stanął i spojrzał przed siebie,o niebo!
Ujrzał stado konnych ludzi,co go gonił.
Rozterka go targa,owcy smacznej szkoda,
lecz łowcy mściciele coraz bliżej są,
więc puszcza owcę i ile sił w nogach
do lasu ucieka,tam go już nie dogonią.
Lecz jakże się mylił wolności samotnik,
łowcy nie puszczą tego czynu mu płazem,
już w lesie nagonka i każdy ochotnik
zaciekle wilka szuka,tak prawo mu każe.
Wilk lawiruje wszędy i swą nagonkę myli,
on jest stary wyga,zna tu każdy krzaczek,
lecz wataha ludzi nie daje mu chwili
i zasapanego ciągle strachem wielkim raczy.
Już zbliża się,otacza zwierza zmęczonego
nagonka,gdzie kaci już celują z radością,
a on widząc,że nadszedł koniec życia jego,
rzucił się na wrogów,z honorem i złością.
Poturbował porządnie przy tym ludzi wilk,
lecz oni swą kupą go zwyciężyli w końcu,
Księżyc wielki wysoko na niebie
rozjaśnia znów nocą ludzkie sny,
a na wysokiej skale ,w potrzebie
wilk stary do księżyca pięśń swoją wył.
Był to piękny ogromny wilk,rasowy
z tych co zwą się u indian Ayjunini,
lecz żył on samotnie losem sowim
tam,gdzie lasy mrokiem już czerniły.
Wielki,acz siwy był już ze starości
wspominał wilczycę i swój pomiot,
ból serce mu rozrywa,ona nie żyje,
młode wilczki po prerii gdzieś gonią.
Zły na świat i wielce rozgoryczony
chodzi po lesie,to w prerii zanurzy,
czasem coś złapie,też trupem położy
i kłami rozerwie,we krwi się unuży.
Lecz ta samotność i złość mu doskwiera,
kręci się w koło nie wiedząc co robić,
gorączka już uderza do głowy wilczura
i coraz bardziej w zło chce go wrobić.
Wściekły raz podchodzi do stada owiec,
porywa jedną i już kłapie swymi zębami,
a owca beczy na głos,inne w zmowie
odpowiadają bekiem,my biedni i sami!
Ciągnie wilk owcę do lasu ciemnego,
lecz nagle usłyszał tęten kilku koni,
stanął i spojrzał przed siebie,o niebo!
Ujrzał stado konnych ludzi,co go gonił.
Rozterka go targa,owcy smacznej szkoda,
lecz łowcy mściciele coraz bliżej są,
więc puszcza owcę i ile sił w nogach
do lasu ucieka,tam go już nie dogonią.
Lecz jakże się mylił wolności samotnik,
łowcy nie puszczą tego czynu mu płazem,
już w lesie nagonka i każdy ochotnik
zaciekle wilka szuka,tak prawo mu każe.
Wilk lawiruje wszędy i swą nagonkę myli,
on jest stary wyga,zna tu każdy krzaczek,
lecz wataha ludzi nie daje mu chwili
i zasapanego ciągle strachem wielkim raczy.
Już zbliża się,otacza zwierza zmęczonego
nagonka,gdzie kaci już celują z radością,
a on widząc,że nadszedł koniec życia jego,
rzucił się na wrogów,z honorem i złością.
Poturbował porządnie przy tym ludzi wilk,
lecz oni swą kupą go zwyciężyli w końcu,
zwierz dostał kulą,padł raniony i zamilkł,
oczy mgłą zaszły,odszedł do krainy ojców.
Tam spotkał swą waderę cudowną wilczym pięknem,
po prerii znów biegają razem pośród kwiatów,
wyją do księżyca radosne pieśni z wdziękiem
spoglądając na swą ziemię,od czasu do czasu.
oczy mgłą zaszły,odszedł do krainy ojców.
Tam spotkał swą waderę cudowną wilczym pięknem,
po prerii znów biegają razem pośród kwiatów,
wyją do księżyca radosne pieśni z wdziękiem
spoglądając na swą ziemię,od czasu do czasu.
eugmar
Kły, ścigają cichą nocą.
Oni się ze strachu pocą.
Pazur, Kieł, Wąsik i Skowyt
Zostali wysłani w łowy.
Biegną, pędzą, wilk za wilkiem,
Nie odpoczną ni na chwilkę,
Tylko błądzą niepotrzebnie,
Pracę robiąc swą chwalebnie.
Wtem pojawia się wataha,
Smutni, nędzni, także w łachach.
I kurczącą się potęgą,
Pragną zabić świata piękno.
Wilki jako przyjaciele,
Pomagają sobie wiele.
Zwłaszcza w chwilach walk nieznośnych,
Przychodzących z sercem wiosny.
Dziś to jeszcze puch w pazurach,
Nad lasami śnieżna chmura,
I tak prosząc o zwolnienie,
Zdrowych szczeniąt urodzenie,
Kilka próśb wysłanych bogom,
Długi, rudy, piękny ogon…
Oni się ze strachu pocą.
Pazur, Kieł, Wąsik i Skowyt
Zostali wysłani w łowy.
Biegną, pędzą, wilk za wilkiem,
Nie odpoczną ni na chwilkę,
Tylko błądzą niepotrzebnie,
Pracę robiąc swą chwalebnie.
Wtem pojawia się wataha,
Smutni, nędzni, także w łachach.
I kurczącą się potęgą,
Pragną zabić świata piękno.
Wilki jako przyjaciele,
Pomagają sobie wiele.
Zwłaszcza w chwilach walk nieznośnych,
Przychodzących z sercem wiosny.
Dziś to jeszcze puch w pazurach,
Nad lasami śnieżna chmura,
I tak prosząc o zwolnienie,
Zdrowych szczeniąt urodzenie,
Kilka próśb wysłanych bogom,
Długi, rudy, piękny ogon…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz